NIP 782 26 44 508
REGON 365371529
KRS 0000636637
61-244 Poznań,
ul. Bliźniąt 15/1
srpook@interia.eu
kontakt@srpook.org.pl
Copyright © 2020 Stowarzyszenie Rodzin Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych
All Rights Reserved
W dniach 1-5 października 2025 roku odbył się kolejny Wyjazd Pamięci do Górnej Austrii, w którym uczestniczyły rodziny polskich Ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych i miejsc eksterminacji. Wspólna podróż kilkudziesięciu osób, z których wielu po raz pierwszy odwiedziło miejsca kaźni swoich bliskich, stała się nie tylko pielgrzymką w poszukiwaniu śladów przeszłości, ale także wyrazem wierności pamięci i prawdzie historycznej.
W tegorocznym wyjeździe wzięła udział m.in. przedstawicielka Archiwum Państwowego w Olsztynie Pani Anna Chmielewska-Metka oraz redaktorzy „Naszego Dziennika”. Całość przedsięwzięcia została sfinansowana przez uczestników, a jedynym instytucjonalnym wsparciem był udział Instytutu Pamięci Narodowej - Oddział w Poznaniu.
W tym miejscu pragniemy złożyć serdeczne podziękowania poznańskiemu Oddziałowi Instytutu Pamięci Narodowej za nieustające wsparcie, życzliwość i zrozumienie dla idei Wyjazdów Pamięci. Szczególne wyrazy wdzięczności kierujemy do Dyrektora Oddziału, Pana Rafała Reczka, Naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Narodowej, Pani Marty Szczesiak-Ślusarek, Naczelnika Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa, Pana Wojciecha Chałupki oraz Pana Tomka Cieślaka z Oddziałowego Biura Edukacji Narodowej IPN w Poznaniu.
Dzięki ich zaangażowaniu i otwartości możliwe jest kontynuowanie tej niezwykle ważnej inicjatywy służącej zachowaniu pamięci o polskich Ofiarach niemieckiego i austriackiego terroru.
1 października – Hartheim. Uroczystość żałobna w „Zamku Śmierci”
Pierwszy dzień rozpoczął się uroczystościami żałobnymi w Zamku Hartheim - miejscu, w którym podczas II wojny światowej Niemcy wraz z Austriakami realizowali „akcję T4” i „akcję 14f13” - zbrodniczy program tzw. eutanazji, mający na celu „eliminację życia niegodnego”.
W Hartheim zamordowano ok. 30 tysięcy ludzi, w tym wielu Polaków - więźniów kierowanych z obozów koncentracyjnych w Dachau i Mauthausen.
Podczas międzynarodowej uroczystości głos zabrała m.in. Pani Maria K. Moser, przybliżając historię zamku i jego ponurą rolę w czasie II wojny światowej. W jej wystąpieniu pojawiły się refleksje o „dobrych Niemcach” i rzekomo wyciągniętych wnioskach - słowa trudne do przyjęcia w zestawieniu ze stanem pamięci o ofiarach w miejscach takich jak Gusen czy Ebensee.
Po modlitwie ekumenicznej przedstawiciele kilkudziesięciu krajów oddali hołd pomordowanym. Polską delegację reprezentowali Ambasador RP Pan Zenon Kosiniak- Kamysz oraz Konsul Generalny RP Pan Robert Filipczak. Byliśmy jedyną grupą polskich rodzin, która od lat każdego roku upamiętnia Ofiary.
2 października – Mauthausen i Ambasada RP w Wiedniu
Drugi dzień upłynął w zadumie nad losem więźniów obozu KZ Mauthausen. Uczestnicy złożyli kwiaty przy polskim pomniku i krematorium, a w Sali Nazwisk odnaleźli informacje o swoich bliskich. To było dla nich niezwykle ważne - chcieli poznać prawdę o losach swoich najbliższych, zobaczyć ich nazwiska wśród tysięcy innych, dotknąć choćby cząstki ich historii. Dla wielu był to moment symbolicznego spotkania - jakby po latach mogli wreszcie stanąć u ich boku, wypowiedzieć imię, którego milczenie nie zdołało wymazać. Każdy z uczestników zabrał ze sobą własne myśli - niekiedy bolesne, ale też oczyszczające, pozwalające zrozumieć, że pamięć jest formą obecności.
Kolejny raz powróciła godność Ofiar, ponieważ na ścianie krematorium zawisły dwie tablice, przywiezione w maju br. przez rodziny. Chciały w ten sposób pozostawić trwały ślad pamięci po swoich bliskich, odebranych przez niemiecki i austriacki terror, lecz nie przez zapomnienie. Mimo upływu lat pamięć o Nich wciąż żyje i ma swoje miejsce tam, gdzie zatrzymała się ich droga.
Po południu odbyło się spotkanie z Konsulem Generalnym RP w Wiedniu, Panem Robertem Filipczakiem. Rozmowa dotyczyła potrzeby pielęgnowania polskiej pamięci w Austrii oraz roli młodego pokolenia w przekazywaniu prawdy o przeszłości. To było dla nas szczególnie ważne spotkanie, ponieważ nie zawsze w przeszłości byliśmy zapraszani do siedziby ambasady i tak serdecznie przyjmowani. Nowy Konsul okazał ogromną wrażliwość na tematykę pamięcii szacunek wobec rodzin Ofiar, z życzliwością wsłuchując się w ich głosy i doświadczenia. Ta otwartość i empatia dały uczestnikom poczucie, że polska pamięć w Austrii ma dziś prawdziwego sojusznika.
Z żalem odnotowano nieobecność Ambasadora Zenona Kosiniaka-Kamysza, jednak uczestnicy wyrazili nadzieję, że będzie wspierał działania Konsula Roberta Filipczaka na rzecz polskiej pamięci w Austrii.
3 października – obelisk na trasie St. Florian–Wels, Hartheim, Pichl bei Wels, Steyr
Trzeci dzień był podróżą szlakiem miejsc zapomnianych. Uczestnicy odwiedzili obelisk upamiętniający więźniów Marszu Śmierci, a następnie ponownie udali się do zamku Hartheim, by poznać ostatnią drogę przywożonych tam ofiar. Kolejna rodzina przywróciła imię jednej z Ofiar Zamku Śmierci Hartheim. Wnuczka Alina Woźniak wraz z prawnukiem Mateuszem Woźniakiem przywieźli tablicę poświęconą Józefowi Ramzowi, na której umieszczono inskrypcję: „Jego cierpienie woła o pamięć, a świadectwo odwagi o patriotyzm”. Ten gest stał się symbolem nieustającej troski o pamięć i przypomnieniem, że nawet po latach los jednostki nie może zostać zapomniany.
4 października – Mauthausen, Gusen, Sankt Georgen, Bergkristall, Lungitz
Czwarty dzień poświęcony był miejscom związanym z systemem obozów Mauthausen (Gusen I, Gusen II, Gusen III) - w tym świadectwom niemieckiego i austriackiego zniewolenia człowieka. Był to dzień szczególnie poruszający. Cisza tych przestrzeni zdawała się krzyczeć - o bólu, który nie przemija, o tysiącach istnień zakończonych w milczeniu.
W pamięci uczestników szczególnie zapisała się historia sarenki wyrzeźbionej w graniciew 1943 roku przez polskiego więźnia Stanisława Krzekotowskiego na rozkaz komendanta obozu w Mauthausen. Ta delikatna rzeźba, stworzona w nieludzkich warunkach, stała się przejmującym symbolem tęsknoty za wolnością i pięknem w świecie całkowitego upodlenia. Maleńka sarenka, wydobyta dłutem z surowego kamienia, mówi dziś więcej o ludzkiej godności niż niejeden pomnik.
Podczas pobytu na placu apelowym byłego obozu KZ Gusen I uczestnicy przeżyli chwilę grozy. W trakcie wizyty uruchomiono test austriackiego systemu alarmowego. Zawyły syrenya telefony wydały ostrzegawcze komunikaty. W miejscu, gdzie niegdyś rozbrzmiewały rozkazy i krzyki strażników, dźwięk alarmu nabrał przerażającej symboliki. Wstrząsnął zebranymi, przypominając, jak cienka jest granica między codziennością a koszmarem, między przeszłością a teraźniejszością.
KZ Gusen to miejsce, które dla Polaków ma szczególne, tragiczne znaczenie. To właśnie tutaj, w podobozie KZ Mauthausen, Niemcy wespół z Austriakami więzili i mordowali tysiące naszych rodaków: inteligencję, duchowieństwo, oficerów Wojska Polskiego, nauczycieli, lekarzy, artystów i ludzi, którzy stanowili fundament odrodzonej II Rzeczypospolitej. Dziś po obozie pozostało niewiele: kilka fragmentów murów, wejście do tunelu, ślady po barakach. Tam, gdzie niegdyś rozlegały się krzyki i komendy, stoją domy i ogródki, a po dawnym placu apelowym chodzą turyści i mieszkańcy. W tej pozornej zwyczajności uczestnicy dostrzegli coś głęboko niepokojącego - jakby pamięć została wtopiona w krajobraz, a historia zapadła się pod powierzchnię współczesności.
W Memoriale Gusen zawisły kolejne cztery tablice, przywiezione w maju br. przez rodziny. Każda z nich niesie imię i historię osób, których cierpienie nie mogło zostać zapomniane. Tablice te stały się symbolem nieustannego przywracania godności ofiarom i świadectwem, że pamięć jest żywa - że przeszłość nadal oddziałuje na nasze dzisiejsze spojrzenie na świat.
Podczas krótkiej uroczystości złożono kwiaty przy pomniku Polaków zamordowanych w Gusen. Cisza, która wtedy zapadła, miała w sobie ciężar modlitwy. Każdy z uczestników trwał przez chwilę w milczeniu, myśląc o tych, których imiona odnaleziono w archiwach, i o tych, którzy pozostali bezimienni.
Wielu przyznało, że to właśnie w Gusen najbardziej odczuli sens tej podróży - spotkanie z prawdą, której nie sposób zapomnieć. W miejscu, gdzie zło osiągnęło niewyobrażalny wymiar, jeszcze mocniej wybrzmiało przekonanie, że pamięć nie jest tylko wspomnieniem, lecz moralnym obowiązkiem.
Wieczorem, po kolacji, odbyło się podsumowanie dnia.
W ciszy i skupieniu uczestnicy dzielili się emocjami, próbując nazwać to, co wymykało się słowom. Dla wielu była to pierwsza wizyta w tych miejscach - i jak sami przyznawali, żadne zdjęcia ani opowieści nie mogły przygotować ich na to doświadczenie.
W swoich refleksjach podkreślali nie tylko ogrom cierpienia, lecz także trudny do pojęcia brak pamięci. Widok pól, domów i spacerujących rodzin na terenach, gdzie ginęli ludzie, budził w nich złość, żal i niedowierzanie.
Jeden z uczestników, próbując ująć to, co przeżył, wspomniał obraz człowieka stojącego z wyciągniętymi ku niebu rękami.
- Dla każdego ten gest znaczy coś innego - mówił.
- Dla mnie to bezradność wobec zła, ale też prośba o siłę, by je zrozumieć.
Ten symboliczny gest - pomiędzy bólem a modlitwą, rozpaczą a nadzieją - stał się dla wielu metaforą całego wyjazdu.
To był wieczór, w którym słowa ustępowały emocjom, a cisza mówiła więcej niż jakakolwiek mowa. Spotkanie z miejscami tak naznaczonymi cierpieniem Polaków i innych ofiar uświadomiło, że historia nie jest martwą przeszłością - wciąż oddycha w tych kamieniach, murach i cieniach pamięci.
W wielu domach - jak wspominała jedna z uczestniczek - przez lata unosiła się niewidzialna mgła smutku i tęsknoty za tymi, których brutalnie wyrwano z rodzinnego ciepła i którzy nigdy już nie powrócili. Ich nieobecność wypełniała ciszę codzienności - była obecna w spojrzeniach, półsłówkach i milczeniu starszych pokoleń. To milczenie stawało się świadectwem bólu, którego nie sposób było wypowiedzieć, a zarazem formą pamięci, dzięki której przeszłość wciąż trwała w sercach kolejnych generacji.
Trudno było pogodzić się z myślą, że dziś w tych samych przestrzeniach toczy się zwyczajne życie - że ziemia, która wchłonęła tyle bólu, przykryta jest spokojem codzienności.
Ta konfrontacja ze współczesnością, z obojętnością krajobrazu, stała się dla wielu momentem głębokiego wstrząsu i refleksji. Uczestnicy mówili, że po tej podróży nie sposób już patrzeć na świat tak samo. Zrozumieli, że pamięć nie może ograniczać się do dat i pomników. Musi być żywa - obecna w rozmowach, działaniach i świadectwach. To, co zobaczyli, rodzi nie tylko ból i żal, ale też poczucie obowiązku, by mówić prawdę, przypominać i nie pozwolić, by zapomnienie przykryło ofiarę i heroizm tych, którzy tam zginęli.
5 października – Droga powrotna. Świadectwa, wspomnienia i refleksje
Ostatni dzień był czasem powrotu do Polski, ale i kontynuacją refleksji, wspomnień i wzruszeń. Uczestnicy dzielili się osobistymi historiami swoich rodzin, które nadały tej podróży jeszcze głębszy sens.
Pani Aurelia Płotkowiak opowiedziała o ojcu, Stanisławie Kudlińskim, który po wyzwoleniu obozu w Austrii wrócił do Polski… na rowerze. Ten rower, dziś eksponowany w muzeum w Mauthausen, stał się niemym świadkiem niezwykłej siły i pragnienia życia.
Pani Alina Woźniak, laureatka konkursu „Sztafeta Pamięci. Losy mojej rodziny w czasie II wojny światowej”, odczytała swoją pracę o dziadku Józefie Ramzie, oddając hołd jego bohaterstwu i cierpieniu.
Pan Marcin Kurowski przybliżył postać generała brygady Edwarda Godlewskiego, zamordowanego w Mauthausen i odczytał opis szarży Ułanów Jazłowieckich pod Wólką Węglową - symbolu odwagi i wierności Ojczyźnie do końca.
Te świadectwa, wypowiadane w drodze powrotnej, zamknęły tę niezwykłą podróż pamięci.
Była to podróż, która nie tylko przybliżyła historię, lecz także głęboko poruszyła serca uczestników.
Każdy z nich wracał z poczuciem, że musi coś z tym doświadczeniem zrobić - że pamięć, którą tam spotkali, domaga się działania.
Tegoroczny Wyjazd Pamięci był kolejnym krokiem w pielęgnowaniu prawdy o ofiarach niemieckiego i austriackiego terroru. Wspólna refleksja i obecność w miejscach zbrodni to nie tylko gest wobec przeszłości, ale i przestroga dla współczesności. Historia nie jest martwą przeszłością. Jest żywą obecnością, którą trzeba pielęgnować w codziennym życiu, w rozmowach, w nauce młodzieży i w każdym geście przypominającym o odwadze, cierpieniu i patriotyzmie tych, którzy oddali życie za Polskę.
Pamięć o ofiarach niemieckiego i austriackiego terroru nie może być milczeniem. Świadectwo odwagi, cierpienia i heroizmu polskich Ofiar musi być nieustannie podtrzymywane, a prawda historyczna - nieustannie głoszona.
Bo pamięć to nie tylko wspomnienie - to zobowiązanie.
Bo pamięć o nich to nie tylko nasza przeszłość - to nasza odpowiedzialność.
bw
STOWARZYSZENIE
RODZIN POLSKICH OFIAR OBOZÓW KONCENTRACYJNYCH